Kolędowanie
Katowice, grudzień 1995
Nadchodzi ten jeden, najbardziej zimowy,
choć mroźny i śnieżny, ciepły dzień grudniowy.
Przez pola, przez lasy, gdzie wiatr śniegiem miecie,
zbliża się kolęda — najmilsza na świecie.
Firmament niebieski przedłuża dnia porę,
chce wpuścić kolędę pod dach przed wieczorem.
Już słychać janczary — dzwoneczkowe granie,
to przez polskie drogi suną śpiewne sanie.
Gdy pierwszą gwiazdeczkę niebo daje w darze,
rozpocząć Wigilię stary zwyczaj każe.
Na stole garść siana pod obrusem białym
świece zapalone i opłatek mały.
Jest puste nakrycie — na wędrowca czeka,
może jeszcze zdąży ? — choć droga daleka.
Do wieczerzy siądzie szczuplejsza rodzina,
bo czas przemijania — świeca przypomina.
Serce miłujące matka w dłoniach trzyma,
podaje z opłatkiem dla każdego syna.
Dla wszystkich najbliższych, zebranych przy stole
wystarczy miłości, która w sercu płonie.
Wzruszenia to chwile, ręce w krąg splecione,
osoby najdroższe, myśli zespolone.
Życzenia wzajemne, siła pojednania,
pokój nam dziś niesie narodzenie Pana.
Przybiera na sile swiąteczne śpiewanie,
lulaj że mi lulaj leżący na sianie.
Choinka podnosi nastrój jak legenda,
przez cały świat płynie Kolęda, Kolęda.
wikipedia