Manifest o paradoksach
styczeń 1998
Manifest o paradoksach dotyczących "młodzieży",
czyli "Jak postawić ("coś") na ("swoim") w myśl przysłowia : I słoń w ruchu i porcelana cała"
a także
o dwu i wieloznaczności takich pojęć jak "sukces" i "skandal", czyli w sprawie zjawisk, których sami jesteśmy źródłem, lub też w aspekcie tego, co zaledwie nas dotyka, delikatnie muska, lub czego ofiarą padamy (jak blady strach).
Jesteśmy przecież młodzi i wspaniali. Silni jak tur i Mahomet razem wzięci. Tak. Więc bez mrugnięcia okiem (chyba, że akurat na horyzoncie znajdzie się jakiś obiekt warty mrugania, czy choćby lustro), ale załóżmy, że jednak bez żadnego mrugnięcia ruszymy tę bryłę z owych posad. To nic, że może przyjdzie nam przy tym polec, i to pokotem. To nic, że zaczynają nam nie wystarczać policzki w liczbie : dwa, a i nierzadko nasze pośladki hartujemy jak stal, ćwicząc uparcie niespadanie "na cztery łapy", jak Pan Bóg przykazał.
To nic, że z uporem trwonimy energię witalną, wpajaną nam przez szkolnictwo i rosół, na rzeczy tak błahe, jak te mrzonki i partyzancka wojna o te mrzonki : szczypta kultury i kuciuperek normy.
To nic - powtarzam. Cóż to dla nas ?!
A zatem "Nie !" i jeszcze raz z uśmiechem mówimy "Nie!, nie będziemy tu mówić o rzeczach przykrych, wszak jesteśmy wciąż jeszcze młodzi i niejedno nam nie wypada. Wspaniałomyślnie wybaczmy tym bagienkom, że nas wsysają, wsysają, bo po to są. Przecież. Wybaczmy właścicielom tych licznych nóżek, które z lubością i przekonaniem upychają nas w to bagienko kontyngentami, a to bagieneczko,jako produkt uboczny tych, którym już conieco wypada, nie jest jako takie niczemu winne, a nawet, przy odrobinie dobrej woli, może nam się wydać szlachetne w kolorze. Ba! Wybaczmy nie tylko kończynom wpychającym nas w owo szlachetne w kolorze bagienko wśród okrzyków "Ach ta młodzież" i "A masz !", "A masz !" - wybaczmy także ich obuwiu, nie żywmy do niego urazy.
A co najważniejsze, okażmy zrozumienie sytuacji i tońmy z godnością, pianą i pieśnią na ustach.