Joseph Henelt, rzeźbiarz (1904-2007)
Wspomnienia o Ziutku
Ziutka, czyli mojego wujka Józefa Henelta, poznałam osobiście dopiero w 1968, kiedy przyleciał do Polski na jedyny i parotygodniowy urlop do powojennej Polski.
Przed II-gą wojną światową przyjaźnił się z moimi rodzicami, o kilka zaledwie lat starszymi od niego. Pomimo aktywnego życia, jakie prowadził w Krakowie, był częstym ich gościem w Wilnie. Moja mama (jego stryjeczna siostra) dużo o nim opowiadała, znało go też moje starsze rodzeństwo, brat Zbyszek i siostra Krysia.
Kojarzył się im zawsze z ogromną radością życia, pomysłami i energią twórczą. Po wojnie - pomimo, że emigrowaliśmy z Wilna do Polski, a on mieszkał już w USA - szybko Nas odnalazł i byliśmy w stałym kontakcie listowym.
Dzisiaj, po tylu latach, kiedy już sama jestem na emeryturze, jego przyjazd do ojczyzny - i rozmowy, które wtedy prowadzillismy - nabierają wymiaru głębszego, niż sądziłam wówczas, kiedy - młoda jeszcze - budowałam własne, dorosłe życie.
On, w 1968 roku, miał już 64 lata. Przyjazd do kraju był dla niego najwyraźniej przedszpiegami, czy po przejściu na emeryturę będzie mógł wrócic do kraju i pracować ponownie w dziedzinie, którą kochał.
O swoim dorobku artystycznym nie lubilł rozmawiać. O Amerykanach mówił, że są snobami i dużymi dziećmi :
- Sztuka interesowuje ich, jesli jest "chodliwa" w salonach i jeśli kupują ją gwiazdy filmowe lub wielcy biznesmeni. Artysta może zaistnieć jedynie wtedy, kiedy ma bogatego lub skandalizującego sponsora, który urządza mu wystawy połączone z bankietami dla możnych tamtego świata, o których mogą następnie pisać kolorowe czasopisma.
Taki sponsor w Nowym Yorku znalazł się i to w dodatku polskiego pochodzenia, lecz wujek z pewnych względów nie chciał pracować w tym duecie. Wolał zostać, jak to określił „wyrobnikiem” w General Motors.
W 1968, w ciągu paru tygodni pobytu, odwiedził całą rodzinę : Szczecin, Białystok, Toruń, Warszawa... Zameldowany był u nas, w Katowicach (cudzoziemcy, szczególnie Ci z Zachodu, mieli obowiązek zameldowania sią u kogoś na pobyt tymczasowy). Dużo czasu spędził w Krakowie, rzecz jasna.
W tym czasie na ASP wykładali jego przyjaciele i znajomi sprzed 1939 roku. Proponowali, aby po przejściu na emeryturę pomógł im w tworzeniu wydziału designu przemysłowego na ASP. Wujkowi pomysł spodobał się, więc przymierzał się nawet do zakupu domu z pracownią w Kazimierzu nad Wisłą. Miał okazję odkupić takowy od wnuczki znanego przed wojną malarza warszawskiego. Marzyło mu się, abym zamieszkała tam z mamą przynajmniej do czasu jego powrotu do kraju.
Niestety, w PRL-u takie powroty nie były łatwe. I były ryzykowne.
W czasie Jego pobytu zjawiał się u nas "pan w cywilnym ubranku z podłużną, służbową legitymacją" i pytał :
- Czy jest pan Henelt ? ...Nie ma ??? ...A gdzie jest ?!"
Odpowiedź zawsze była ta sama :
- Jeździ po ojczyźnie. Nie wiemy, gdzie jest.
Takie były czasy.
Ożenił się dopiero po powrocie z kraju. Z amerykańską Polką, Stefanią. Po przejściu na emeryturę zamieszkali w Kaliforni, nad samym brzegiem Oceanu Spokojnego - w pięknym, zabytkowym domku. Pracowni w nim nie urządził i nie chciał na ten temat rozmawiać. Nie powrócił do rzeźby, ale otoczył się dużą ilością swoich prac z pierwszych lat okresu amerykańskiego. Za Polską tęsknił cały czas.
Na czołowym miejscu, w saloniku nad kominkiem, zawieszony był herb Krakowa.
Jego żona, Stenia, telefonowała często zarówno do mojej siostry, jak i do mnie. Wypytywała o nowinki kulturalne. Wysyłałam im interesujące ich książki i filmy. Wujek trzymał je podobno na swoim nocnym stoliku.
Kiedy stan zdrowia Steni pogorszył się, zaczęła przysyłać do nas wszystko, co znalazła w "archiwum" wujka, czyli w kuferku na strychu : nieopisane zdjęcia, fragmenty recenzji... Prosiła, abym uporządkowała to w logiczną dokumentację i przekazała Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
Przesyłki z Kaliforni uzupełnilam tym, co znalazłam w naszych zasobach rodzinnych, i z radością spełniam Jej prośbę.
Zdaję sobie sprawę, że ta dokumentacja jest niekompletna. Brak wykazów, brak informacji, gdzie znajdują się dzisiaj prace Ziutka. Posiadam na przykład list od W.Wodzinowskiego - malarza, z którego opinią wujek liczył się. Wodzinowski pisze w tym liście, z 03.01.1930 r. :
"wedle tych projektów, malowanie kaplicy w dużej i pięknej świątyni - przy Pańskim doświadczeniu, umiejętnościach nabytych w tutejszej Szkole Przem. Artystycznego, i sumienności w użyciu materiałów - nie wątpię, że z powierzonej pracy wywiąże się Pan jak najlepiej w każdym kierunku, a świątyni przybędzie prawdziwa artystyczna ozdoba”.
Malarz nie precyzuje niestety w liście, o jakiej świątyni mowa.
Nie wątpię, że mój brak wiedzy dotyczy nie tylko działalności artystycznej Ziutka w Polsce, ale również w Anglii i w USA.
Liczę, że jakiś młody historyk sztuki trafi na niniejsze - jedyne w Polsce - opracowanie dotyczące zapomnianego rzeźbiarza krakowskiego, a zarazem niebanalnego człowieka, Józefa Henelta. I że podąży śladami jego twórczości. I że dowie się więcej.
-
Podziękowania
Teresa :
Serdecznie dziękuję za:
- wspomnienia memu bratu z Torunia Zbigniewowi Kunigielowi i kuzynowi Henrykowi Nardemu ze Szczecina,
- moim siostrzeńcom mieszkającym w aglomeracji katowickiej Andrzejowi i Jurkowi Jabłońskim za pomoc w opracowaniu i przesłaniu zdjęć do Francji,
- ich bratu Krisowi Jablonskiemu, w Paryżu, za korektę tekstu, połączenie tekstu z ikonografią, nadanie ostatecznej formy temu opracowaniu i umieszczenie go w internecie.
W opracowaniu korzystałam z :
- ”Materiały do dziejów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, tom II", Polska Akademia Nauk - Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1969;
- z Wikipedii na Internecie ;
- z rodzinnych dokumentów i zdjęć.
Egzemplarze opracowania przekazane będą na ASP w Krakowie i do Instytutu Historii Sztuki w Krakowie.