Duet

Kobieta śpiewa o świecie, jakby to był
podarunek. I nic się nie kryje za tym,
nawet bukiecik tanich kwiatów.
Zresztą — kwiat, jego łepek
marny, co odmieni, co miłosiernie
sfałszuje? Ten sam smutny
słoneczny poranek obejmie
wszystkich. Raźne promyki rozbłysną
w popielniczkach. Kobieta prosi
ironicznie: daj mi świat.
I mężczyzna wie, o co chodzi,
mówi: daj mi deszcz, daj mi
śnieg. Ale noc im nie zapomni
zuchwalstwa, noc im te paczki zawija
roztrzęsionymi, brudnymi palcami.