To jest dzień głupców
To jest dzień głupców: idziemy
po kartofle, nucąc rzewną piosenkę
o życiu — umowie, której
nie dotrzymuję. M. śmieje się
pierwsza, w szybach wystawowych
skaczę jej piersi.
lesteśmy półżywi ze śmiechu, oj,
bo gubimy kartofle! One toczq się
żywo po chodniku, a my
stoimy bezsilni.
Znów biegnę nas pouczać
trzęsąc się ze złości.
To jest dzień, w którym
wydłubujemy oczka wśród wesołych
lamperii, tymczasem.
Ale nasze krótkie palce, kartofle
psotne jak młode zwierzęta i cała
wymykająca się reszta mówię
coś zupełnie innego.