Do nieprzyjaciela
Wiem, co pan chce powiedzieć.
Tu się kończą kobiety i mężczyźni,
ten wieczny balet. To, co pan robi,
nie jest wyrafinowaną formą adoracji
mojego żeńskiego ciała. Zresztą,
ja też się nim brzydzę. Teraz jest już
naprawdę mokre.
Miasto wokół mnie pustoszeje, może to coś
więcej niż miasto, w każdym razie ci,
którzy szli ku mnie, pędzą do tyłu,
zwiastowane dzieci zmykają
na kurczących si,ę.promykach,
rozpryśnięte krople kulą się
i wracają do naczyń. To może trik,
ale robi mi się nieswojo.
Mama przechodzi prędziutko,
nie widzi nic szczególnego,
stoję w dobrym płaszczu,
zmieniłam się,
teraz mam okulary.
Dopóki mam nadzieję, czuję chłód,
myślę o jedzeniu. Myślę, czyby mi jakaś
modlitwa nie pomogła,
czyby mi jeszcze coś
do głowy nie przyszło.
Nagle pojmuję, co, znaczy ten plac,
i znowu wiem tylko, że, nienawidzę pana tak,
że nawet tych kilku zdań
nauczyłam się na pamięć wcześniej,
kiedy był jeszcze czas
na zebranie myśli.