Trwa wykład
Trwa wykład. Nowe nazwiska
nieżywych, gięte i szpiczaste
wiążą się w ogrodzenie (za nim
park. Mamy go nie ujrzeć?).
Wszyscy mają dzieci
i posyłają je na studia
w modnych swetrach. Sączy się
sztuczne światło, wyznaje
siniejące dłonie dzieci, ich
niezdrową cerę. Trzeba
tak ciepło je ubierać, żeby
mogły to wszystko znieść.
Pachnie świeży chleb, nasze
dzieci palą papierosy
w brudnym korytarzu. Wszystkich
boli tak samo, kamyki
lepkie od śluzu i krwi
opuszczają szczyty pagórków.