Dr Julie Ponesse jest profesorem etyki. O ile jej wystąpienia adresuje się do kanadyjczyków, o tyle dotyczy dzisiaj wszystkich narodów. Transkrypcja polska pod wideo.
Tłumaczenie DeepL , poprawki domowe.
Wprowadzenie:
Dr Julie Ponesse przez 20 lat wykładała etykę w ontaryjskim Huron University College. Odmawiając podporządkowania się nakazowi szczepień przeciw Covid została zwolniona z pracy i zabroniono jej wstępu na teren uczelni. 28 października 2021 r. przemawiała w ramach serii konferencji Wiara i Demokracja (The Faith and Democracy). Dr Ponesse zajmuje się aktualnie etyką w kontekście pandemii w kanadyjskiej organizacji charytatywnej, The Democracy Fund, której celem jest wspieranie swobód obywatelskich.
Transkrypcja:
Cofnijcie się w czasie o kilka lat - powiedzmy do jesieni 2019 roku. Co wtedy robiliście? Jak wyglądało wasze życie? Na czym wam zależało? Czego najbardziej obawialiście się? Jak wyobrażaliście sobie przyszłość?
To do Was z jesieni 2019 zwracam sie dzisiaj. Zacznę od własnej historii, potem poprosze o PRZYSŁUGĘ, a na koncu podziele sie małą TAJEMNICĄ.
Jesienią 2019 roku byłam profesorem etyki i filozofii starożytnej. Uczyłam studentów krytycznego myślenia i znaczenia własnej refleksji - jak formułować pytania i jak oceniać argumenty; jakie wnioski wyciągać z przeszłości i dlaczego demokracja wymaga cnoty obywatelskiej.
16 września 2021 roku otrzymałam "wypowiedzenie umowy o pracę z uzasadnieniem" - po tym, jak zakwestionowałam i odmówiłam podporządkowania się nakazowi szczepień mojego pracodawcy. Zostałam zwolniona z pracy za robienie dokładnie tego, do czego zostałam zatrudniona. Byłam profesorem etyki kwestionującym to, co uważam za nieetyczne wymaganie. Nie trzeba natrudzić się, aby dostrzec ironię.
Kanada rządzi się prawami, które opierają się na etyce. Można powiedzieć, że etyka jest fundamentem kanadyjskiej demokracji.
"Prawo do decydowania o tym, co powinno lub nie powinno być robione z naszym ciałem, wolność wyboru w stosunku do dostępnych metod leczenia, sa prawami głęboko zakorzenionymi w naszym wspólnym prawie." To nie są moje słowa, to słowa Sydneya Robinsa, sędziego z Sądu Odwoławczego w Ontario.
Z bardzo nielicznymi wyjątkami, ciało każdej osoby jest uważane za nienaruszalne w prawie kanadyjskim; jest to również podstawowe założenie etyczne Kodeksu Norymberskiego - obietnica złożona ludzkości, że nigdy więcej nie będziemy elsperymentowali na pacjentach bez ich świadomej zgody - nawet gdyby chodziło o ich własne dobro, nawet gdyby chodziło o dobro publiczne.
Z definicji, nakazy szczepień są wymuszaniem immunizacji. W przypadku braku przymusu - jakim jest na przykład zagrożenie utratą pracy - ludzie dobrowolnie godziliby się na to, co nakaz próbuje osiągnąć!
Pracodawcy, szantażując nas pracą, zamieniają nas w zakładników, odbierają nam prawo do uczestniczenia w życiu gospodarczym i społecznym kraju. Uzasadniają to faktem, że "mamy pandemię" i dlatego musimy zrezygnować z prawa do decydowania o naszych własnych ciałach, w imię dobra publicznego.
Porozmawiajmy więc przez chwilę o prawie do decydowania o własnym ciele i o dobrze publicznym.
W nagłych przypadkach Parlament i władze regionalne posiadają ograniczone prawo do uchwalania ustaw, które naruszają niektóre z praw Karty Praw Człowieka, w imię dobra publicznego. Niemniej, to naruszenia praw musi być solidnie uzasadnione. Na przykład COVID-19 musiałby być wysoce złośliwym patogenem, na który nie ma odpowiedniego leczenia, a szczepionki musiałyby być ewidentnie skuteczne i bezpieczne.
Aktualna sytuacja w Kanadzie nie spełnia żadnego z tych kryteriów.
Rozważmy fakty:
1) COVID-19 jest sto razy mniej zakaźny od czarnej ospy = 1% (i stanowi jeszcze mniejsze zagrożenie dla dzieci).
2) istnieje szereg bezpiecznych i skutecznych leków przeciw COVID-19 (w tym przeciwciała monoklonalne, Iwermektyna, Fluwoksamina, witamina D i cynk)
3) w przypadku szczepionek przeciw COVID-19 odnotowano więcej zdarzeń niepożądanych (w tym niezliczoną ilość zgonów), niż odnotowano w ciągu minionych 30 lat w stosunku do wszystkich innych szczepionek razem.
W świetle tych faktów mam wiele pytań:
Dlaczego zaszczepionym przyznaje się paszporty sanitarne i wolny dostęp do przestrzeni publicznej, skoro dyrektor CDC oświadczył, że szczepionki przeciw COVID-19 nie zapobiegają roznoszeniu choroby?
Dlaczego szczepienia przeciw COVID-19 są JEDYNĄ dopuszczoną strategią walki, skoro pojawiają się dowody (w tym ostatnie badania przeprowadzone na Harvardzie), że nie ma zauważalnego związku pomiędzy stopą wyszczepień a liczbą nowych przypadków?
Dlaczego nasz rząd nadal blokuje leczenie Iwermektyną, skoro Narodowy Instytut Zdrowia USA popiera Iwermektynę i skoro stan Uttar Pradesh w Indiach rozprowadził ją wśród 230 milionów ludzi, redukując dzięki niej śmiertelność COVIDOWĄ prawie do zera? W jaki sposób Indie prześcignęły Kanadę w opiece zdrowotnej?
Dlaczego chcemy zaszczepiać 5-latki, skoro COVID jest dla nich mniejszym zagrożeniem niż potencjalne skutki uboczne szczepionki, i skoro brak skutecznego systemu monitorowania szczepionek?
Dlaczego upieramy się przy ograniczonej odporności poszczepiennej, podczas gdy badania w świecie rzeczywistym pokazują, że naturalnie nabyta odporność jest pełniejsza i trwalsza?
Dlaczego piętnujemy "sceptyków szczepionkowych", a nie "napalenców szczepionkowych"?
"Dlaczego", jak zapytała niedawno pewna pielęgniarka, "zaszczepieni muszą być chronieni przed niezaszczepionymi, których zmusza się do przyjęcia szczepionki, która nie chroni zaszczepionych?".
Według każdej miary i pod każdym względem, jest to "domek z kart", który wkrótce rozpadnie się.
Pytanie, które intryguje mnie bardzo, brzmi: dlaczego jeszcze nie rozpadł się? Dlaczego powyższe pytania nie figurują codziennie na okładkach głównych gazet w Kanadzie?
Czy decydenci po prostu nie widzieli właściwych danych? Czy to tylko błąd urzędniczy... na skalę globalną?
Co stało się z naszymi władzami? Nasz premier grozi: "Nie myśl, że wsiądziesz do samolotu". Obietnice z kampanii wyborczej przekształcają się w politykę segregacyjną. Nasz rząd codziennie skłóca społeczeństwo i podsyca nienawiść.
Jak to się stało, że sprawy zmieniły się tak drastycznie? Jak my Kanadyjczycy mogliśmy zmienić się tak drastycznie?
Moim zdaniem stoimy w obliczu pandemii nie tylko wirusa, ale pandemii spolegliwości i zadufania, kultywując milczenie, cenzurę i zinstytucjonalizowane zastraszanie.
Główne media lubią mówić, że toczymy "wojnę informacyjną" - że dezinformacja, a nawet samo zadawanie pytań i wyrażanie wątpliwości, stały się plagą tej pandemii.
Bronią w tej wojnie jest nie tylko informowanie ludzi; jest nią również prawo człowieka do samodzielnego myślenia.
Słyszałam, jak mówiono: "Cóż, nie znam się na wirusach", więc nie mogę mieć zdania. Ale...
Kwestią nie jest to, czy wiemy więcej o wirusologii niż nasi urzędnicy zdrowia; kwestią jest, dlaczego nie krytykujemy ich wszyscy razem za odmowę konfrontacji z dowodami i za odmowę debaty z tymi, którzy mają inne zdanie.
Powinniśmy apelować nie o wynik, ale o przywrócenie tego procesu.
Bez konfrontacji i debaty nie ma nauki i nie ma demokracji.
Bez konfrontacji i debaty jesteśmy w stanie swoistej wojny moralnej.
Tyle, że - w przeszłości - wojny miały wyraźne granice: Wschód i Zachód, patrioci i rząd.
W wojnie, która przeżywamy dzisiaj, infiltracja zastąpiła inwazję, zastraszanie zastąpiło wolny wybór, a nacisk psychologiczny jest tak podstępny, że zaczynamy wierzyć, iż narzucane nam idee są naszymi własnymi ideami i że, rezygnując z naszych praw, robimy to, co do nas należy (tzw. nudge/nudging: 1 , 2 , 3 ).
Jak mądrze zauważył niedawno pewien kolega: "To jest wojna o uprawnienia rządu. Chodzi o nasze prawo do myślenia i do stawiania pytań, a także o to, czy wolność człowieka można zredukować do uwarunkowanego czymś przywileju, czy też nadal pozostanie ona prawem. To wojna o to, czy mamy pozostać obywatelami, czy też stać się poddanymi. Chodzi o to, do kogo bedzięmy należeli... do państwa czy do nas samych".
Chodzi o to, gdzie wyznaczymy granicę.
Tu nie chodzi o liberałów i konserwatystów, zwolenników i przeciwników szczepień, ekspertów i laików. Wszyscy powinniśmy troszczyć się o prawdę, wszyscy powinniśmy troszczyć się o naukowe i demokratyczne procesy, wszyscy powinniśmy troszczyć się o siebie nawzajem.
Sądzę, że niewielką ma wartość zapewnienie przetrwania narodowi, jeśli wraz z nim nie przetrwa nasze prawo do debatowania, do krytykowania, do domagania się dowodów na zasadność tego, czego wymaga od nas rząd.
Jako osoba urodzona w latach 70-tych, nigdy nie sądziłam, że będę musiała toczyć podobną wojnę, że zagrożone będzie moje prawo do decydowania o tym, co robię z własnym ciałem oraz prawo do wolnej i uczciwej wymiany informacji.
Pomyślmy przez chwilę o niewyobrażalnych krzywdach minionego stulecia - o "ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej", o południowoafrykańskim apartheidzie, o ludobójstwie w Rwandzie i Kambodży. Czy nie powinniśmy pamiętać o okrucieństwach przeszłości, aby ich nie powtarzać? Cóż, pamięć jest krótka, łańcuchy rodzinne zrywają się, nowe zmartwienia przyćmiewają stare, a lekcje z przeszłości odchodzą w przeszłość, by zostać zapomniane.
Dzisiaj, zaszczepieni korzystają z wszystkich praw i przywilejów cywilizowanego społeczeństwa: ze swobody poruszania się, z dostępu do edukacji, z aprobaty rządów, ustawodawców, dziennikarzy, przyjaciół i rodziny. Szczepienia są przepustką do WARUNKOWEGO przywrócenia nam prawa do udziału w życiu społecznym.
Jak powiedział John F Kennedy: "Prawa wszystkich ludzi są deptane, kiedy zagrożone są prawa jednego człowieka".
PODSUMOWANIE:
Nie mam wątpliwości, że COVID-19 jest największym zagrożeniem dla ludzkości, z jakim kiedykolwiek mieliśmy do czynienia... ale nie z powodu wirusa jako, że wirus jest tylko rozdziałem znacznie dłuższej i bardziej złożonej historii. COVID-19 jest największym zagrożeniem dla ludzkości z powodu NASZEJ REAKCJI na COVID-19.
Sądzę, że ta reakcja zasługuje na miejsce w każdym podręczniku etyki medycznej, który zostanie opublikowany w następnym stuleciu.
Co możemy zrobić?
Jak powiedział kanadyjski chemik i autor, Orlando Battista: "Błąd nie staje się błędem, dopóki nie odmówiamy jego poprawienia".
W naszym świecie uprzejmość, "przetrwanie", "przemykanie pod radarem" wydają się być celami samymi w sobie. Nie ma już rewolucjonistów z lat 60-tych, nie ma już patriotów z początków Ameryki. Jesteśmy ofiarami - a zarazem bojownikami - pandemii spolegliwości.
A spolegliwość nie jest cnotą, nie jest neutralna, a już na pewno nie jest nieszkodliwa.
Kiedy Hannah Arendt opisywała proces Adolfa Eichmanna dla "New Yorkera" w 1961 roku, spodziewała się znaleźć człowieka złożonego, aroganckiego, diabolicznego, być może psychotycznego. Było wręcz przeciwnie. Uderzyła ją jego "zwyczajność". Był "przerażająco normalny" - pisała - człowiek, który "tylko wykonywał rozkazy", jak powtarzał w kółko. Odkryła to, co nazwała "banalnością zła" - bezrefleksyjną skłonność zwykłych ludzi do wykonywania rozkazów, do spolegliwości, bez samodzielnego myślenia.
Lekceważący, dobrze przećwiczony przekaz naszych władz publicznych stworzył wysoce skuteczną maszynę, która nie publikuje swoich argumentów ani nie angażuje się w debatę, a jedynie wydaje rozkazy, którym grzecznie podporządkowujemy się. Media pomagają w ukrywaniu błędów władz, w niekwestionowaniu ich polityki, a przeciwnicy są uciszani.
Jak możemy przerwać to uciszanie? Jak odzyskać zdrowy rozsądek i odbudować demokrację? Być może nadszedł czas, by stać się hałaśliwymi. Badania dowiodły, że kiedy jakaś idea zostanie zaakceptowana przez zaledwie 10% populacji, stanowi to punkt zwrotny, w którym idee, opinie i przekonania zostają szybko przyjęte przez resztę społeczeństwa. Wystarczy HAŁAŚLIWE 10%.
Demokracja, "rządy ludu", nie tylko zezwala na wolność słowa i dociekań; demokracja tego wymaga.
Teraz mała TAJEMNICA, którą obiecałam na początku. Oto ona: NIE JESTEŚMY złymi ludźmi, gdy żądamy dowodów, NIE JESTEŚMY złymi ludźmi, gdy ufamy naszym instynktom i NIE JESTEŚMY złymi ludźmi, gdy chcemy myśleć samodzielnie. Wręcz przeciwnie.
Jeśli niepokoi Was brak sprawiedliwości, jeśli martwicie się o to, jakie życie będzie możliwe dla naszych dzieci, jeśli chcecie odzyskać kraj taki, jaki znaliście i którego zazdrościł nam świat - to trzeba działać teraz. Nie ma na co czekać. Nie ma luksusu ani wymówki, aby czekać. Potrzebni jesteście teraz.
Teraz jest czas, aby wywierać presję na polityków i pisać do gazet. Teraz jest czas na protesty, na wyzwanie, a nawet na nieposłuszeństwo wobec rządu.
Jak powiedziała Margaret Mead: "Nigdy nie wątp, że mała grupa myślących i zaangażowanych ludzi może zmienić świat; w rzeczywistości, owe małe grupy zawsze tego dokonywały".
Innymi słowy, nie potrzeba RODU bohaterów, nie potrzeba MASY bohaterów, nie potrzeba KRAJU bohaterów. Wystarczy jeden. Kady może przyłożyć się i MOŻE coś zmienić. Piloci z Southwest Airlines, kanadyjska żandarmeria konna, pielęgniarki z University Health Network - wszyscy oni przyczyniają się do zmiany.
A o jaką PRZYSLUGE chciałam Was prosić? Potrzebujemy bohaterów dzisiaj. Demokracja szuka ochotników... Staniecie się bohaterami - dla przyszłości kraju i naszych dzieci?
Staniecie się częścią owych hałaśliwych 10%?