Jesteśmy coraz gładsi

Jesteśmy coraz gładsi jak
oblizane landrynki. Ogryzki
w bladym piasku, liche
niedopałki. Morze
znów nas wymawia
lekko. Nieuważnie.
Fruną skrzeczące matki.
Spokój mnie opuszcza. Żeby
ogarnąć wszystko — tępy
i dławiący.