Mama mówi do mnie przez sen
Mama mówi do mnie przez sen
jak przez telefon. W lokalnym dzienniku
podali właśnie mój horoskop. Zresztą
dawno wiedziała: to wyłazi spod
moich ubrań (po siostrze), to siedzi
w moim chytrym śmiechu. Krew poszła mi z nosa,
słodka jak majowe nabożeństwo, a ja drapię
i gryzę (i zaraz oberwę lepiej).
— Mamo, nie bój się — mówię tak ostrożnie, jakbym
niosła przez pokój łyżeczkę lekarstwa.
— Nie bój się — zaklinam jej lękliwe uszy.
— Bo nikt nie ma takich ostrych zębów jak rudzi.
Brzucha pełnego złości jak grubi.
Mocnych pazurów jak biedni. Cierpliwości
jak chorzy. Silnych kopyt jak głupi.
I tak dalej. I tak każdej nocy.