Góra Św. Anny
To, za czym naprawdę przepadam:
mgiełka osiadająca na chłodnym szkle kufla,
podróż ogrzanym pociągiem w Święto Zmarłych.
I ten widok przy dobrej pogodzie, ścieżka,
na której ojciec w białej koszuli zapala papierosa,
mijają nas kobiety na skrzypiących rowerach,
oblizuję spieczone wargi.
Matko święta, wszędzie są jakieś cudne korzenie
i zbiorowy śpiew, który doprowadza mnie
do gęsiej skórki.
Myślę, że mogłabym mieć z tym coś
wspólnego.
Medaliki, kulty, zakrzepłe twarze weteranów,
ta mowa, która obejmuje mi głowę
gorącymi dłońmi.
Po prostu skóra mi cierpnie od tego wszystkiego.
Po prostu mam dreszcze
jak w cyrku.