Interwencje

Wchodzę do szatni, zamiast płaszcza
kładę przed szatniarką jeszcze ciepłe
wspomnienie z Nowej Rudy, miasta rdzawych noży
stylizowanych na jesienne liście
zdążające do naszych serc.
Wchodzę do wynajętego pokoju
nucąc stare pieśni młodych gwardii.
No, no — mówi mój kochanek —
rób to przynajmniej nago.
Wchodzę do tramwaju, mówię:
Drodzy państwo, odrzućmy tę złowrogą
słodycz bycia sobą w każdej sytuacji,
to drapieżne bezpieczeństwo
twarzy uniwersalnej.
Skąd ta tęsknota? Imię i nazwisko?
To niewiele.
Wchodzę do windy, mówię:
Trzymajcie mnie za rękę.