Znów doprowadziłam go do płaczu
Znów doprowadziłam go do płaczu.
Na ostatnim schodku zawsze tracę
nadzieję — opiera się jak zwierzę ciągnięte
na sznurku, które zrozumiało.
To jest płacz — bielejące jezioro, głęboki
świt tylu możliwości, wciąż jeszcze
tylu, to jest mój język ojczysty. Nareszcie
nie musimy rozmawiać jak równy
z równym, jak kobieta z mężczyzną
i na inne cyniczne sposoby, węszyć —
czego może chcieć- ode mnie, na miłość
boską? To jest płacz — kto pierwszy
złapie oddech, ten jest słabszy. Ten
boi się naprawdę