Zofia Badura: Łódko, drążysz mgłę
Łódko, drążysz mgłę Łódko, drążysz mgłę uczuć tak dawnych! W pamięci mamy kilka słów, każde było furtką w murze. Jak przyznać się teraz, że tak nas to obeszło? Rozdawano…
Zofia Badura: Miłość wyciera ręce
Miłość wyciera ręce Miłość wyciera ręce powoli. Nic w niej ludzkiego nie ma. Trwa jarzeniowe światło. Biegnie lis z żywym mięsem w pysku. Metal. Metal i bie…
Zofia Badura: Młode matki siedzą pod ścianą
Młode matki siedzą pod ścianą Młode matki siedzą pod ścianą, kiedy poluje świat. Nawet nie zdjęły czapek, myślą: trzeba wstać, pochodzić, bo zaśniemy. Tymc…
Zofia Badura: Nic ładnego
Nic ładnego Nic ładnego, ale dużo prawdy. Ale ani jednego tęskniącego zdania, nonsensu, którego rytm powróci i powróci. Czyste powietrze zetnie płaczli…
Zofia Badura: Nie zaśniemy, skoro
Nie zaśniemy, skoro Nie zaśniemy, skoro inni wstali. Zakpili z nas, w ogóle się nie kładli. Stąpają na paluszkach, a kiedy ruszamy klamką — zamknięte…
Zofia Badura: Nie zgadzam się na psa
Nie zgadzam się na psa Nie zgadzam się na psa ani na kota. Ani nawet na złotą rybkę. Tu nie ma tyle miejsca, tu by się tylko męczyły. Tu ledwie my wytrzym…
Zofia Badura: Oczy błyszczą
Oczy błyszczą Oczy błyszczą i niewinnieją. Łuszczy się farba. Żółkną kartony i stare zwrotki gorliwie tną powietrze. Ale gdzież jest ten smak, uścisk na piętrze? P…
Zofia Badura: Pchajmy dziecinne wozeczki
Pchajmy dziecinne wozeczki Pchajmy dziecinne wozeczki. Wsypujmy dzieci do bajek. One się zaroją, zaroją, rozbiegną i pokonają wszystko! Jesteśmy mamus…
Zofia Badura: Pewnego dnia dopadnie nas
Pewnego dnia dopadnie nas Pewnego dnia dopadnie nas ten szczebiot, miłosny zgiełk. Popatrz, byliśmy zakochani jak beznadziejna pocztówka. Przecież nie …
Zofia Badura: Poeci ostrzegają możnych
Poeci ostrzegają możnych Poeci ostrzegają możnych. Rozmawiają z Antonim Czechowem. Redakcja odpowiada. Jest wieczór po burzy, powstają nowe hierar…
Zofia Badura: Pokonajcie zimne powietrze
Pokonajcie zimne powietrze Pokonajcie zimne powietrze pociągi, samochody! Zgaście chłodny brzeg, z którego karmią łabędzie. Zdmuchnijcie zimowy porane…
Zofia Badura: Proś, pukaj, śmiej się w końcu
Proś, pukaj, śmiej się w końcu Proś, pukaj, śmiej się w końcu z tego wszystkiego na zielonej ławeczce, czekając na ogłoszenie wyników. Niosą świeże kwiaty. Słucha…
Zofia Badura: Prysznic za ścianą
Prysznic za ścianą Prysznic za ścianą, ten szmer. Cienki, zgnieciony papier, w który pakują frezje. Fitzgerald albo inny, podobny podmuch utraty. Młodo…
Zofia Badura: Przechylam się przez parapet
Przechylam się przez parapet Przechylam się przez parapet twarzą do tafli nieba. Jutro pójdę na łyżwy. Noc jest poważna i mroźna. We flanelowych koszulac…
Zofia Badura: Przyszłość jest gładka i lśni
Przyszłość jest gładka i lśni Przyszłość jest gładka i lśni. Idziemy, ślad za sobą ciągnąc: lepkie nitki, okrutne dzieciństwo, rachunki, wszystko wszystko, co n…
Zofia Badura: Robiło się ślisko
Robiło się ślisko Robiło się ślisko, gorąco i nic nie było za darmo. Pot ściekał nam spod pach, śnieg topniał na butach. Podstawiano pociągi. Tu nie mamy przyjac…
Zofia Badura: Rósł śmiech, hałas telefonów
Rósł śmiech, hałas telefonów Rósł śmiech, hałas telefonów, hotel pełen młodych kobiet, ich cienkich głosów na coraz wyższych piętrach, trzaskających okien, nadziei, …
Zofia Badura: Są jeszcze małymi dziećmi
Są jeszcze małymi dziećmi Są jeszcze małymi dziećmi, dlaczego czasem takie brzydkie? Skoro bezbronne, powinny miło pachnieć, przynajmniej. Niech drepcą …
Zofia Badura: Świat biegnie
Świat biegnie Świat biegnie: za zakrętem jest szklisty poranek, miasteczko. Mieszkańcy internatu brną przez suche liście. Jest lekcja gramatyki, są reguły…
Zofia Badura: Te piękne zapachy
Te piękne zapachy Te piękne zapachy nie były warte naszych łez. Kupujmy, kupujmy z ufnością to, co zawsze było na sprzedaż. W tym biednym domku prawdy,…
Zofia Badura: To nasza mała uroczystość
To nasza mała uroczystość To nasza mała uroczystość. Wszystko się splata i lśni: gąszcz pałających twarzyczek, świeże truskawki z kroplami rosy. Poezja przyc…
Zofia Badura: W sekretariatach zaczekamy
W sekretariatach zaczekamy W sekretariatach zaczekamy nieufnych. Oschłych ludzi wyznaniem oblepimy. Zanucimy cichutko: płaczcie, płaczcie, syte ja…
Zofia Badura: W sklepach został groszek
W sklepach został groszek W sklepach został groszek i ocet. Ach, więc potrzebujemy groszku. To proste. I jeszcze octu. Dziękuję. Siedźmy cicho. Dziec…
Zofia Badura: Wierszyku, co ty możesz?
Wierszyku, co ty możesz? Wierszyku, co ty możesz? Czemu usta otwieramy? Świerszczyku, tam dalej jest śmierć, a my cykamy tak śmiesznie. Wierszyku, co ty po…
Zofia Badura: Włóczymy się po muzeach
Włóczymy się po muzeach Włóczymy się po muzeach. Siadamy wprost na podłodze. Ktoś woła mnie po polsku ze śmiechem: jak ciężko w tamtą ciemność się obracam. Kwieci…
Zofia Badura: Żarliwe piosenki, budowle
Żarliwe piosenki, budowle Żarliwe piosenki, budowle z czerwonej cegły, stare szkoły — ja do was powrócę. Upalne przedpołudnie na pół rozdzieli wszystko. …
Zofia Badura: Zasypiają po dzieciach
Zasypiają po dzieciach Zasypiają po dzieciach. Dojadają po dzieciach. Świat składa się z wesołych sylab. Niech sobie usiądą. Te ich dzieci piszczą nam w sam…
Zofia Badura: Zawsze tam, prawda?
Zawsze tam, prawda? Zawsze tam, prawda? Za drzwiami jest cały śmiech i ciche porozumienia. Głos narzeczonej wznosi się drażniąco: weselny szron i puch,…
Zofia Badura: Zmywam talerze po dzieciach
Zmywam talerze po dzieciach Zmywam talerze po dzieciach. One nigdy nie zjedzą do czysta. A przecież biegły wrzeszcząc, że umierają z głodu. My nie jesteś…
Zofia Badura: Bite kobiety
Bite kobiety Bite kobiety staną się podstępnymi karłami. Bite karty uratują swą skórę skacząc na oślep. Kobiety nie są warte wiele, karły pomkną szlochając i…
Zofia Badura: Czy to już dwunasta?
Czy to już dwunasta? Czy to już dwunasta? Idźmy spać. Dobranoc, łąko stokrotek. Jutro trafią tu nowe dzieci. Wyobraźcie sobie ich miny. Noc jest gęsta o…
Zofia Badura: Dzieci mają swoje hałasy
Dzieci mają swoje hałasy Dzieci mają swoje hałasy, hasła. Wiatr zmiata maszynopisy z biurka, pęka kruche szkło, dzieci krzyczą triumfalnie: raz, dwa, trzy! i…
Zofia Badura: Mężczyźni o małych ustach
Mężczyźni o małych ustach Mężczyźni o małych ustach delikatnie jedzą i pijq. Kupują kolorowe rzeczy. Jest w nich coś kobiecego, czego myśmy nie dostały, pr…
Zofia Badura: Nic nie mówimy, a przecież
Nic nie mówimy, a przecież Nic nie mówimy, a przecież ostrzegają nas: nie krzyczcie tak, obudzicie te, które śpią. Potrzaskiem jest ten kraj, stara czytank…
Zofia Badura: Nie ciągnij mnie za włosy
Nie ciągnij mnie za włosy Nie ciągnij mnie za włosy, Panie Boże. Świat, który się nie przyda połyka nas. Ekspedientki prędzej przebierają czerwonymi rękami. Pr…
Zofia Badura: Nie przypomina ciebie
Nie przypomina ciebie Nie przypomina ciebie. Przeczuwam to, cierpki staruchu. Jest jednakowo miły dla wszystkich. Wie, że wybiorę zawsze coś tań…
Zofia Badura: Prawda, mała prawda
Prawda, mała prawda Prawda, mała prawda jest znowu naszą ulubioną alegorią. Ale nie widujemy jej nago. Nosi takie oschle sukienki, czerwone ręka…
Zofia Badura: Różo, zostaniemy młodzi
Różo, zostaniemy młodzi Różo, zostaniemy młodzi. Różyczko, wrócimy z wojska. Będzie wieczór po burzy, zaśpiewamy. Wypadną nam włosy, ale zostaniemy młodzi. Bo za…
Zofia Badura: Świat będzie, jest
Świat będzie, jest Świat będzie, jest ciepły i otwarty, i pełen kroków na żwirze schodzących się ścieżek. Młode matki umyją włosy, będą znowu uczennicami i św…
Zofia Badura: To jeden z tych nagle ciepłych
To jeden z tych nagle ciepłych To jeden z tych nagle ciepłych wieczorów października: jest już prawie ciemno, ale sklepy w śródmieściu są otwarte. Kobiety …
Zofia Badura: To jest dzień głupców
To jest dzień głupców To jest dzień głupców: idziemy po kartofle, nucąc rzewną piosenkę o życiu — umowie, której nie dotrzymuję. M. śmieje się pierwsza, w szy…
Zofia Badura: To nic, to żal
To nic, to żal To nic, to żal, nisko biegnące latarki. To jego kroki za tobą na stromych schodach. Napięte niteczki, w których ocknie się Guliwer. Płaczl…
Zofia Badura: To nie jest widok dla dzieci
To nie jest widok dla dzieci To nie jest widok dla dzieci. Kiedy wisimy na nitce. I, kończąc bajkę o trzech prosiaczkach, jąkamy się ze strachu. Trze…
Zofia Badura: To szkoła, szkoła krąży wokół
To szkoła, szkoła krąży wokół To szkoła, szkoła krąży wokół nie potrzebując niczego Słyszę przecież jej obłudne dzwonki. Mijam się z jej prowdą na szklanych schodach…
Zofia Badura: Zimo, nie mam dla ciebie
Zimo, nie mam dla ciebie Zimo, nie mam dla ciebie drobnych. Biegnę, kołysząc adwentową latarnią. Jestem ostatnią ciepłą kroplą. Daj mi się wymknąć. Zimo, bez ś…
Zofia Badura: Ale nie kochać
Ale nie kochać Ale nie kochać, nie kochać i drżeć w jego nocnym oddechu, w tym wreszcie prawdziwym głosie brnącym na oślep jak obce zwierzę, które zawsze zd…
Zofia Badura: Braciszku, nie gap się tak
Braciszku, nie gap się tak ponuro, to popołudnie w O. zdarzy się jeszcze i ciepłe palce muzyki obiorą mi serce ze złości, jak się obiera pomarańcze. Tymczase…
Zofia Badura: Czujesz, że dziś dopiero
Czujesz, że dziś dopiero Czujesz, że dziś dopiero (zapamiętaj ten dzień), podnosząc oczy, za siebie się oglądasz. Twoja droga łaskawie w dół prowadzi, w…
Zofia Badura: Do bliźniego
Do bliźniego Przyszło mi do głowy, że to pan. Spójrzmy więc na te jasne tarasy, nieprzyjaciele są dziś w białych ubraniach, jacy młodzi! A będą jeszcze mło…
Zofia Badura: Do czytelnika
Do czytelnika Od dawna już nie pokazuję moich wierszy rodzicom. Prawdę mówiąc, zawsze byli trochę zażenowani: wszystko widać. Ukradłam sto złotych przed pie…