Zofia Badura: To miasto się boi
To miasto się boi Nie rób tego. Nie umieraj z głodu, kiedy o tobie myślimy. Nie rób tego. Oszczędź bohaterów naszych ulubionych szkolnych lektur. Nie rób teg…
Zofia Badura: To nie śpiew syren, braciszku.
To nie śpiew syren, braciszku. To nie śpiew syren, braciszku. To śpiew drzwi zamykanych przed nosem, spod których może nigdy nie zdołamy odejść. Mam znów ni…
Zofia Badura: To wie mój wiersz, nie ja
To wie mój wiersz, nie ja To wie mój wiersz, nie ja, bo on tam jest, na umówionym miejscu. Jego drobne ciałko, wierzcie mi, nie krwawi. Nie można go zadr…
Zofia Badura: Trwa wykład
Trwa wykład Trwa wykład. Nowe nazwiska nieżywych, gięte i szpiczaste wiążą się w ogrodzenie (za nim park. Mamy go nie ujrzeć?). Wszyscy mają dzieci i posyłają …
Zofia Badura: Układ z K.
Układ z K. Wiem to. Któregoś dnia wyłączą prąd i przestaniemy udawać: K., że ucieka, ja, że go nie widzę. Spotkania z K. — które z nas wyznacza terminy? Punk…
Zofia Badura: Umieć cierpieć tak
Umieć cierpieć tak Umieć cierpieć tak, by obudzić ten pokój, to miasto wśród wracających stad telefonów i dzwonków do drzwi, wśród miękkich wzgórz mokrych płaszc…
Zofia Badura: Wieczny egzamin
Wieczny egzamin Jest coś naprawdę czystego w oddychaniu niejasną obietnicą — rzeczy i instytucje łaskoczą palce, stare nauczycielki świecą się od wewnątrz. …
Zofia Badura: Wieczór autorski
Wieczór autorski — Czy pan jest marksistą? Nie rozumiem tej łacińskiej sentencji, której użył pan jako motta. Te wiersze nie pomogły mi, oczywiście, oczywiście…
Zofia Badura: Wielki powrót
Wielki powrót Przyjaciółko, gdzie są teraz naprawdę nasi ukochani? Gdzie mogą być w swoich bordowych garniturach? Dokąd płynie ich cwana mowa? A może kupili no…
Zofia Badura: Wróg twój kaszlał
Wróg twój kaszlał Wróg twój kaszlał. Jego matka, nic o tobie nie wiedząc, odgarnęła mu z jasnego czoła zlepiony kosmyk włosów. Wiedział dobrze, tak jak i ty, że…
Zofia Badura: Z rezerwatu tych kilku słów
Z rezerwatu tych kilku słów Z rezerwatu tych kilku słów, których nie umiem zastąpić innymi, wyprowadzam mojego Boga nocami. Trzeba minąć bezpieczne miasta z…
Zofia Badura: Zabawa dopiero się zaczyna
Zabawa dopiero się zaczyna Po ździebełku prawdziwej trawy dla Kaskadera i dla mnie! To nie jest mało. Te wyspy wrzaskliwej zieleni z automatami do gry…
Zofia Badura: Alegoria
Alegoria Pycha, panna miłosierna, szlachetna córka diabła w trzewikach czerwonych lub żółtych, klęczy nad śpiącymi, czesze włosy i śpiewa: obejmę cię za szyję, wy…
Zofia Badura: Andersen
Andersen Wreszcie ręka płaczu ścisnęła nam twarze. Teraz chcemy się uśmiechać, chcemy być chytrzy — przepadło. Strzyżemy oczami po łysym ogrodzie i cudze zabawki…
Zofia Badura: Anna i ja
Anna i ja Zawsze mam przeczucia, dość wcześnie, żeby znaleźć okulary w torbie. To przecież Anna P. na swoich wysokich obcasach. Zwolniła się z lekcji i znika …
Zofia Badura: Biała sukienko
Biała sukienko Biała sukienko, opowiedz mi o miłości. Żeby miała rzadkie włosy, marne satysfakcje. Żeby oderwała mi ręce od twarzy, żeby miała dość cierpliwości.…
Zofia Badura: Braciszku, mów wszystko
Braciszku, mów wszystko Braciszku, mów: wszystko albo nic. Znam czarno-biale krajobrazy tak czyste, że marzną mi ręce. Proś zawsze o więcej, niż ci się nal…
Zofia Badura: Ci, co nam współczują
Ci, co nam współczują Ci, co nam współczują, braciszku, — jakżeby się bez nas obeszli? Piękna jest nasza jałmużna rozdawana na prawo i lewo. Gdy tracą oddech…
Zofia Badura: Ci, co nie znają przyjemności
Ci, co nie znają przyjemności Ci, co nie znają przyjemności, chcieliby żyć dla niej. Wetknąć ręce i nogi zużyte w jej kojący nurt. O, dla nich nie jest drogo…
Zofia Badura: Cicha zabawa
Cicha zabawa Zimne powietrze powtarza sygnał, ale my już nie mamy odwagi. Płacz, straszny płacz skończy to wszystko, sprowadzając dorosłych. Dorośli są tu z…
Zofia Badura: Co nas boli naprawdę
Co nas boli naprawdę Co nas boli naprawdę i czemu idziemy za tym właśnie mój kwietniu, mój maju, wszystkie piękne miesiące pełne upokorzeń?
Zofia Badura: Córeczka wychodzi za mąż
Córeczka wychodzi za mąż Córeczka wychodzi za mąż, jest z mężem na strychu. Jest pewna: tak się kochają bogowie. Jej ciało zwierza nam się jak dawniej. Ty…
Zofia Badura: Czułość
Czułość Nikt nie niesie miłości w zielonym koszyku. Już jest czwartek, piątek, a znamy tylko czułość, śliniącą nadgryzione owoce. Kobieta mówi: mąż był dla mnie do…
Zofia Badura: Duet
Duet Kobieta śpiewa o świecie, jakby to był podarunek. I nic się nie kryje za tym, nawet bukiecik tanich kwiatów. Zresztą — kwiat, jego łepek marny, co odmie…
Zofia Badura: Dzieci mają swoje hałasy
Dzieci mają swoje hałasy Dzieci mają swoje hałasy, hasła. Wiatr zmiata maszynopisy z biurka, pęka kruche szkło, dzieci krzyczą triumfalnie: raz, dwa, trzy! i…
Zofia Badura: Epitafium
Epitafium Wszyscyśmy już nanizani na cierpliwą nitkę. Pazurki Małgorzaty zawsze były szybsze, skrzydła mocniejsze od naszych. Wczoraj coś pacnęło za plecami —…
Zofia Badura: Godziny przyjęć
Godziny przyjęć Poeci jadą nad morze: musi, musi być jakaś odpowiedź! Ale morze nadbiega gniewnie z głębi pustych korytarzy. I fala zmusza do dźwigan…
Zofia Badura: Jedliśmy lody
Jedliśmy lody Jedliśmy lody, kuropatwy, L. schodził ze schodów ostatni, niósł ukradziony kieliszek. Co to był za wieczór i właściwie niewiele się zmieniło, …
Zofia Badura: Kocha się także ciało
Kocha się także ciało Kocha się także ciało, stopy pełne odcisków, tęgie pośladki, plecy w czystej piżamie. Kiedy jest tłok, boisz się: żeby tylko nie popychali…
Zofia Badura: Koncert
Koncert W krótkich pauzach prześladuje mnie ciężki oddech tego starszego mężczyzny. Czasem naprawdę tęsknię do ludzi, których nie słychać, nie czuć, którzy nie u…
Zofia Badura: Kto mówi o sile?
Kto mówi o sile? Kto mówi o sile? Trzeba nam cierpliwości: widownia klaszcze, a gorące płatki kwiatów otwierają się i zamykają. Starzejemy się i nasza osi…
Zofia Badura: Matki przepisują wiersze
Matki przepisują wiersze Matki przepisują wiersze swoich wątłych licealistów. Ślinią duże koperty czujnymi jęzorami. Synowie zadają się z kobietami, przenikliw…
Zofia Badura: Maturzyści mówią
Maturzyści mówią Maturzyści mówią o cierniach i gwiazdach. Zacinają się lekko. Kto się z nich nie śmieje? Chyba Bóg i matki — jego ptaszydła ochrypłe, cię…
Zofia Badura: Nie ma jesieni
Nie ma jesieni Nie ma jesieni. I trochę nam dokucza ten stan pełen nadziei niepozornych jak myszy. Szafy i wersalki wnoszone do nowych bloków! Młode męż…
Zofia Badura: Odwiedziny
Odwiedziny Co ja robię na tych schodach? Co robi mały kot, który sunie za mną? Zapewne porozumiewamy się. — Kto cię wyżywi w tylu postaciach, płaczesz…
Zofia Badura: Plac Grunwaldzki
Plac Grunwaldzki Być może nasze wysiłki są wciąż jeszcze niczym. To właśnie powtarza jego melancholijny wzrok w godzinie emerytów i gospodyń domowych.…
Zofia Badura: Plac Nankiera
Plac Nankiera Studentki siadają w oknach, podnoszą palce do okularów. To smutek zapisuje tablice wzorem oschłym i białym. Wejdzie asystent i cóż one poczną…
Zofia Badura: Pogarda
Pogarda Pogarda — pod tym się stygnie jak pod ręką oschłego fryzjera. Gardzą nami, słyszysz? To ci sami siwiejący prelegenci. Cmokają językiem po zjedzeniu …
Zofia Badura: Pół kroku w tył
Pół kroku w tył Pół kroku w tył — trwa obiad w restauracji hotelowej, rozmawiamy szeptem. Tak, są chwile, których nie zapomnisz, wąskie łóżka, na stole otwarta…
Zofia Badura: Siedź cicho
Siedź cicho Siedź cicho, jaka to wesoła piosenka Mężczyzna w pasiastej marynarce schyla się po mikrofon. Siostry niosą kawę i sernik, w oczach —• syty płomie…
Zofia Badura: Śmierć jest szczurem
Śmierć jest szczurem Śmierć jest szczurem, biegnącym w trawie nad kanałem, w miejscu, gdzie zwykło się wypatrywać fiołków. Jasnowłosy redaktor czyta jakieś wier…
Zofia Badura: Świat jest balsamem
Świat jest balsamem Świat jest balsamem, jest kojącym plastrem. Robię zakupy, mówię głosem pięknym jak metalowy instrument: proszę to, to i to. Muzyka j…
Zofia Badura: To jeden z tych nagle ciepłych
To jeden z tych nagle ciepłych To jeden z tych nagle ciepłych wieczorów października: jest już prawie ciemno, ale sklepy w śródmieściu są otwarte. Kobiety …
Zofia Badura: To nic, to żal
To nic, to żal To nic, to żal, nisko biegnące latarki. To jego kroki za tobą na stromych schodach. Napięte niteczki, w których ocknie się Guliwer. Płaczl…
Zofia Badura: Turystyka
Turystyka Co za uprzejmość wobec miejsc, których nie musi się kochać! Dotykam ceglanej sierści, łowię tępe spojrzenia aniołów. Z cukierkiem w ustach zwiedzam c…
Zofia Badura: Tylko się nie udław
Tylko się nie udław Nie drzyj tych listów. Raczej je zjedz. Nie pal tych listów. Raczej je straw. Co tak śpiewa w tobie rozdzierająco? Ach, nic. Cała ta żeb…
Zofia Badura: Ukryta miłość
Ukryta miłość Nasze ciała — piszą do nas jeszcze swoje słynne listy. Nasze ciała porzucone w pościeli pełnej okruchów i hotelowych pieczęci. Boją się jak dzieci tej…
Zofia Badura: We wtorek L. kupuje wino
We wtorek L. kupuje wino We wtorek L. kupuje wino i zostaje przeznaczeniem. Gdy zmierzcha, piękna pieśń (jej angielskie słowa nie są zdawkowym wyzn…
Zofia Badura: Wiersz się otworzył
Wiersz się otworzył Wiersz się otworzył: ten mężczyzna czeka, idź teraz, nie pomyl się. Coraz bliższe są plecy w szarej marynarce, idź, teraz musi się udać. …
Zofia Badura: Wszystko będzie darowane
Wszystko będzie darowane Wszystko będzie darowane. Rodzice w letnich płaszczach wsiądą do pociągu, dając nam znaki. Wszystko będzie darowane. Nasze dzieci …